Przemyślenia · Wydarzenia

Jak się zatrzymać i zacząć żyć tu i teraz?

Od 1,5 tygodnia próbuję się zatrzymać i zacząć żyć tu i teraz, ale jeśli mam być szczera, średnio mi to wychodzi. Zwłaszcza, że z natury uwielbiam wybiegać w przyszłość, robić 5 rzeczy naraz i godzinami wszystko analizować. Jednym słowem (a właściwie dwoma słowami) – mission impossible!

Nawet teraz pisząc tę notkę musiałam wstać, iść dorzucić do zupy warzywa, a po drodze zgarnęłam listy i jedną ręką próbuję je otworzyć. Tak jakbym nigdy nie umiała być tu i teraz. Nie pomaga fakt, że w ostatnim tygodniu wiele się zadziałało. Odeszłam <z nie do końca wymarzonej> pracy, rozpoczęłam <teoretycznie> wymarzoną (w końcu w zawodzie i 5-minutowy dojazd od domu), oddałam pracę magisterską i zaraz będę się bronić. W między czasie współpracuję z fundacją, ogarniam pewną grupkę wokalną-instrumentalną i podejmuję wiele innych aktywności. W tym wszystkich mam wrażenie, że i tak mam za dużo czasu, zwłaszcza na myślenie, które mnie denerwuje. Bo gdybym to ja jeszcze umiała myśleć o tym co tu i teraz, to pewnie byłoby genialnie, ale ja zaraz roztrząsam sprawy, na które nie mam wpływu albo których w danym momencie nie jestem w stanie przewidzieć. Chociaż nie wiem, czy nie gorzej jak roztrząsam sprawy, na które mam wpływ – wtedy od razu mam przymus działania i bum pędzę dalej.

Chciałabym się zatrzymać, delektować teraźniejszością, oddychać spokojnie. Dostałam radę, by poćwiczyć mindfullness. Coś tam o nim słyszałam, znam zasady tych ćwiczeń, ale jakoś tak nie mogę się przełamać. A jak próbuję się wyciszyć, to zaraz buntuje się we mnie każda komórka. Tak ciężko mi po prostu ze sobą wysiedzieć nic nie robiąc, nic nie wnosząc do tej teraźniejszości. Czekanie. Jak ja nie cierpię czekania. Chyba, że wiem ile mam czekać – wtedy mogę czekać, bo przecież mogę zaplanować to czekanie. Nieplanowane czekanie jest bleee! Wszystko bym chciała wiedzieć. Drażni mnie to we mnie samej, a co mają powiedzieć inni.

Dostałam „bana” na spotykanie się z facetami od osoby, która dobrze mi życzy. Myślałam, że przyjdzie mi to z łatwością. W końcu to tylko dwa tygodnie. Nic bardziej mylnego. Czuję się jakbym była ukarana, więc jest bosko. „Nie myśl o niebieskim słoniu” – więc zgadnijcie o czym myślę? Najchętniej to bym sama siebie kopnęła, ale ciężko to zrobić 😉

Dodaj komentarz